Daily KATOWNIK-O-METER: 4/01/2012

Katownik nocy

LeBron James, ocena 4/5

33 punkty, 13 zbiórek, 8 asyst, 12/21 z gry, najlepszy w drużynie współczynnik +/- 31. Mecze takie jak ten przeciwko Indianie pokazują, jak wielką pracę wykonali Mavs w finale 2011. Zatrzymanie LeBrona na zdobyczy niższej niż 20 punktów na mecz w całej serii Play-offów wydaje się teraz sennym marzeniem wszystkich rywali Heat. Oczywiście, sezon regularny to sezon regularny, Indiana to nie Chicago albo Oklahoma, ale James katorgę urządza sobie w tym sezonie z regularnością, z jaką Stephon Curry kręci kostkę. Tylko raz w dotychczasowych siedmiu meczach Heat zdarzyło się, by LeBron nie zdobył 20 punktów i było to w bardzo wysoko wygranym meczu z Charlotte, kiedy nie było po prostu takiej potrzeby. W dodatku James rzuca z pasującą bardziej do centrów skutecznością niemal 60 proc. z gry, trafia też osiem na dziesięć rzutów wolnych. Za nami dopiero kilka spotkań, ale jeśli nic się nie zmieni nagrodę MVP będzie można przyznać LeBronowi już  w marcu.

Kalecznik nocy

Ben Gordon, ocena -3/-5

Ben Gordon wydaje się być idealnym przykładem łasego na pieniądze zawodnika, którego etos pracy po podpisaniu nowego kontraktu dobrze oddaje tytuł pewnej polskiej piosenki. Gordon karierę zaczynał w Chicago, gdzie już w debiutanckim sezonie został wybrany najlepszym rezerwowym ligi. Także w kolejnych latach pokazał się jako doskonały strzelec ze świetnym rzutem za trzy i zimnymi nerwami w końcówkach meczów. Niestety, po przejściu do Pistons, Ben umarł. Pierwsze dwa lata w stolicy amerykańskiej motoryzacji to pasmo ciągłych kontuzji, słabej formy strzeleckiej i ogólnej mizerii. W tym sezonie coś jednak drgnęło – Gordon zaczął całkiem ładnie, tym bardziej można było oczekiwać, że mecz z Chicago będzie dla Bena świetną okazją, by pokazać byłemu pracodawcy, że trzeba było mu jednak zaufać. Niestety, mecz z Bulls przypominał raczej te najgorsze chwile w karierze naszego bohatera. W 28 minut Gordonowi udało się zanotować zero asyst, trafić tylko dwa z dziesięciu rzutów, mieć trzy straty i po cztery faule i zbiórki oraz najgorszy w drużynie współczynnik +/-.  Trudno w tej chwili ocenić, czy to tylko wypadek przy pracy, czy anomalią były raczej w jego wykonaniu pierwsze, dobre mecze w tym sezonie. W przypadku Gordona pewne jest bowiem tylko jedno: he gon’ get paid.

TPB.

Daily KATOWNIK-O-METER: 3/01/2012

Katownik Nocy

Kobe Bryant, ocena 3,5/5

Ustalmy jedną rzecz na początku: Kobe nie jest i nigdy nie będzie Michaelem. Faktycznie, łączy ich słaba styl ubierania się, ale poza tym niewiele. Dla przykładu: Jordan się oświadcza a Kobe rozwodzi. Widzicie? To nie mogą być ci sami ludzie – case closed. Poważnie jednak rzecz ujmując Bryant jest jednym z najlepszych obecnie zawodników na świecie (choć tuż za Nickiem Youngiem) i prędzej czy później musiał był wylądować w tej rubryce. Jego jedynym konkurentem był kolega z drużyny – Bynum, który zaliczył monster doubledouble, ale summa summarum to Czarna Mamba najmocniej przyczynił się do zwycięstwa Lakers. A, uwierzcie, nie jest łatwo wygrać (nawet z Rockets), kiedy ma się w zespole zawodników tego pokroju. Tej nocy Kobe zdobył 37 punktów w 29 rzutach i dołożył do tego 8 zbiórek i 6 asyst. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdyby Young mógł oddawać 30 rzutów w meczu, notowałby codziennie po 45 punktów!

Kalecznik Nocy

Boris Diaw, ocena -3/-5

Pierwszy ujemny punkt przyznajemy za złamanie serca Paulowi Silasowi. Ten pan naprawdę wierzył, że dokonał odkrycia na miarę wymyślenia prochu, podczas gdy Boris w ten właśnie proch ów pomysł obrócił. Otóż Diaw miał w tym roku pełnić rolę środkowego-rozgrywającego – centra, który dzięki dobrze ułożonej ręce, niezłym koźle i dobrym przeglądzie boiska miał kozłować częściej niż Hedo w Magic. 5 asyst (przy około 8 zbiórkach) na mecz to nieźle jak na centra, ale też dupy nie urywa. Drugi punkt ujemny dajemy za ostatni występ. Borysek, nie trafiwszy ani jednego rzutu zakończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym, dorzucając do tego 5 zbiórek, 2 asysty, blok i 5 fauli. Grał, co prawda, niecałe dwie minuty zbyt mało, abyśmy mogli go oceniać. Zdecydowaliśmy się jednak na to ze względu na to, jak mocno należy mu się trzeci punkt karny za tuszę. Jest tak gruby, że zamiast z Kołczem, Tede chciał nagrać piosenkę z nim. Jest tak gruby, że Glen Davis wygląda przy nim jak Brandon Jennings. Jest w końcu tak gruby, że kiedy zapomniał stroju na Halloween, wszyscy myśleli, że przebrał się za Tracktora Traylora! …idę pobiegać.

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 2/01/2012

Katownik Nocy

Kevin Love, ocena 3,5/5

Kevin Love zrobił w ostatnich miesiącach dużo dobrego dla siebie, Rickiego Rubio, Minnesoty i świata. Schudł, zapuścił dłuższą brodę i włosy, dzięki czemu nie wygląda już jak małorolny gospodarz z Alabamy, znalazł sobie dziewczynę i to niezłą, oddał piłkę Rickiemu w ostatnich sekundach wygranego przez Wolves meczu z Dallas na znak docenienia wkładu Hiszpana w ten sukces, w każdym z dotychczasowych spotkań Minnesoty zanotował double-duble, wynalazł lekarstwo na raka pomaga chorym na raka i zapowiedział, że Wolves nie są i nie będą już chłopcem do bicia. Na tle takich dokonań jego wczorajszy wstęp przeciwko San Antonio nie robi piorunującego wrażenia, ale to tylko kolejny dowód na to jakim kocurem stał się ostatnio Love. Dla 9 na 10  zawodników NBA zdobycie 24 punktów (przy dobrej, ponad 50 proc. skuteczności), zebranie 15 piłek, zablokowanie dwóch rzutów (nawet mimo tylko 1 asysty i aż 6 strat) byłby pewnie największą katorgą sezonu. Dla pana Kevina to występ poniżej jego absurdalnych średnich statystyk z obecnego sezonu. A że nikt (poza Rayem Allenem) nie skatował jakoś specjalnie ubiegłej nocy – doceniamy, dziękujemy i prosimy o więcej.

Kalecznik Nocy

Nick Young, ocena -4/-5

O ile Kevin może sobie śpiewać przed meczem All I do is win win win , o tyle w przypadku młodego rzucającego z Wizards bardziej na miejscu byłaby inna nuta. Young najpierw się odgrażał, że zgodnie z tym, czego uczyła go mama, Wizards nie mają co liczyć na zniżkę przy podpisywaniu z nim nowego, wieloletniego kontraktu, po czym musiał zgodzić się na dość skromne, jak na jego potrzeby, warunki nowej (w dodatku zawartej zaledwie na jeden sezon) umowy. Potem, jeszcze w czasie lockoutu, mówił, że na złość Michaelowi Jordanowi nigdy nie zagra już w Jordanach, po czym odszczekał te słowa, bo wyszły znowu XI Concord i tak mu się spodobały, że znowu złamał dane wcześniej słowo. A kiedy zaczął się sezon, zamiast zacząć katować i w ten sposób zasłużyć na duze miliony w przyszłym roku, Young grał przyzwoicie, czasem naprawdę dobrze, ale energii starczyło mu zaledwie na kilka spotkań. Teraz, podobnie jak całą drużyna ze stolicy, pogrąża się w marazmie. W przegranym meczu z Bostonem trafił trzy z czternastu rzutów (co razem z osobistymi dało mu dziesięć punktów w całym spotkaniu), a że  zdobywanie punktów, to jedyne co potrafi, miał też tylko jedną asystę, dwie zbiórki, zero przechwytów i bloków, a także najgorszy w drużynie współczynnik +/-. Jak tak dalej pójdzie, o wymarzonym bogactwie będzie mógł tylko posłuchać w internecie.

TPB.

Daily KATOWNIK-O-METER: 1/01/2012

Katownik Nocy

Kevin Love, ocena 4,5/5

W końcu! Miejsce wśród katowników Kevinowi należało się od dawna, ale jego Timberwolves jakoś nie udawało się zwyciężać spotkań. Sytuacja z zeszłego roku zmieniła się teraz o 180 stopni. Drużyna z Minneapolis nie jest już chłopcem do bicia, gdzie wyszaleć się może młody Love. Co to, to nie! Leśne Wilki zmieniły personel: mają długą i bardzo wyrównaną ławkę, zmieniły trenera (a raczej w końcu zatrudniły, bo zeszły sezon traktować należy jak kiepski żart) i dotrzymują kroku największym potęgom koszykarskiego świata (Miami, Oklahoma, Dallas). W wygranym meczu z Mavericks odmieniony Kevin Love pokazał swojej wilczej watasze jak wygrywać mają, rzucając 25 punktów (trafiając 9 z 16 rzutów z gry, w tym 5 trójek na 6 prób!), zbierając 17 piłek i najważniejszych momentach zachowując zimną krew. Big things are coming.

Kalecznik Nocy

Rudy Gay, ocena -4,5/-5

Kiedy wszystkim wydawało się, że Grizzlies nawet bez Rudy’ego Gay’a są fo’ real, on wrócił i okazało się, że niekoniecznie. Oczywiście, każdemu może zdarzyć się gorszy występ, a Gay’owi wcale nie idzie tak źle w ogólnym rozrachunku, ale coś musi być na rzeczy jeżeli zawodnik, który równie buńczucznie, co niezręcznie utrzymywał, że mógłby zamknąć mecz nawet, gdyby krył go twórca koszykówki (“I don’t care if James Naismith was guarding me, which would be scary because he’s dead”) zdobywa w spotkaniu tylko 5 punktów . I to do tego przy skuteczności 2 na 12 i bilansie +/- na poziomie -36 punktów! Ta ostatnia statystyka, jakkolwiek hańbiąca, obrazuje jednak drużynowe rozmiary porażki, jakiej doznały Misie z miasta króla rock’n’rolla grając przeciwko Chicago Bulls. Ciężko winić jednego zawodnika za sromotną przegraną całej drużyny, ale kogo mamy w dzisiejszych czasach obwiniać za cokolwiek, jeśli nie Rudego Geja?

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 31/12/2011

Katownik Nocy

Andy Bynum, ocena 4,5/5

Proszę Państwa, Andrew Bynum – krnąbrny, beznogi pogromca latynoskich krasnali, powrócił! Przyzwyczailiśmy się już, że nie ma go w  związku z licznymi kontuzjami chudych nóżek. Tym razem nasz bohater nie mógł wystąpić w pierwszych meczach sezonu ponieważ był zawieszony za bezpardonowe i – przede wszystkim – zupełnie bezsensowne i świadczące o krótkim penisie zdjęcie J.J. Barei. Bynum musiał być chyba bardzo głodny gry bo (one man) show, który zapewnił nam w sylwestrową noc spokojnie przebił imprezę z pl. Konstytucji i Tour de Marylę! 29 punktów i 13 zbiórek w niewiele ponad pół godziny to jego dorobek z meczu przeciwko Nuggets. Następni punktujący w drużynie Lakers zaliczyli jedynie 17 oczek. Nikt nie wie skąd ta przemiana, choć ja śmiem podejrzewać, że Andrew mógł był wziąć numer do psychiatry Metty World Peace’a.

Kalecznik Nocy

Danilo Gallinari, ocena -3,5/-5

Coś się stało. Nie wiem, znaki zodiaku w złej konfiguracji albo zaćmienie księżyca – coś jest nie tak. Dzień Świra, Świstaka, Bobra, whateva.  Bo to, że Bynum jest pozytywnym bohaterem czegokolwiek jeszcze jakoś przeboleję; że Gallinari trafia tylko 3 rzuty z 12 też, choć z cięższym sercem, ale to?!  Sezon jest krótki i takie akcje mogą zaważyć na Play-Offowym być albo nie być. Od Danilo oczekujemy szczerego mi scuzi i wzięcia się w garść.

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 30/12/2011

Katownik Nocy

Derrick Rose, ocena 4,5/5

To był dobry dzień dla koszykówki. LeBron zaliczył kozacki występ, choć to chory Wade zamknął mecz. Griffin zagrał najlepsze zawody w tym sezonie, choć jego drużyna spotkanie przegrała. Za tę porażkę nie sposób winić jednak, z każdym meczem coraz mocniej eksplodujących, Clippersów. Mieliśmy do czynienia z klasyczną sytuacją typu “good D, better O”, jak mówią Amerykanie. Zdarza im się też czasem powiedzieć, że ktoś put on a clinic. Cokolwiek by to nie znaczyło, dokładnie coś takiego zrobił tego wieczora Rose, powstrzymując rozpędzoną maszynę z Miasta Aniołów. Trzech zawodników było bliskich zdobycia triple-double, ale to Derrick rozminął się z nim w najładniejszym stylu. 29 punktów przy niecałych 60% z gry, 3 trójki na cztery próby, 1 chybiony osobisty na 10 trafionych, 8 zbiórek (z czego 3 na atakowanej tablicy) i 16 asyst przypomina nam, że to właśnie gwiazda Bulls była MVP zeszłego sezonu. Pokazuje również środkowy palec hejterom i tym, którzy uważają, że $94 miliony za 5 lat i $250 milionów kontraktu reklamowego z Adidasem to zbyt dużo.

Kalecznik Nocy

Nick “MJ” Young, ocena -1/-5

Nie macie nawet pojęcia jak to boli. Jeden z najlepszych zawodników na świecie, jedyna osoba godna przejąć schedę po Jordanie, największe skupisko midichlorianów w tej części naszej galaktyki… przegrał mecz. Tak, piszę to z pewną powagą bo wiadomo, że to na Youngu ciąży odpowiedzialność za wyniki Wizzards. No, but seriously, Czarodzieje z Waszyngtonu walczyli jak zawsze a przegrali jak nigdy. Szkoda takiej fajnej, młodej drużyny. Szkoda, że nie ma kto pokierować nimi we właściwą stronę. To, co panowie odstawiają to bowiem radosna koszykówka rodem z betonowego boiska przy stacji metra Wilanowska! Cała zdobycz punktowa Younga z tego wieczora to jedna trójka na 10 prób z gry. Choć niewiele póki co o tym świadczy, mark my words – przed naszymi oczami rośnie nowy Ray Allen, a takie występy są naturalną częścią procesu koszykarskiego dojrzewania.

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 29/12/2011

Katownik Nocy

Kevin Durant, ocena 4,5/5

Durant po raz pierwszy, po raz drugi… Kto da więcej? Nikt więcej nie dał i niewielu jest w stanie dać z siebie tyle, żeby mu dorównać albo próbować powstrzymać. W świetnym, trzymającym w ciągłym napięciu meczu, Kevin zagrał tak, że gdyby widział to James Naismith, zamiast koszykówki wymyśliłby „durantówkę”. Końcówka trzeciej kwarty z asystą do Daequana Cooka (który ten fragment gry zamknął celną trójką z rogu) przypomniała nam czasy „kiedy jeszcze grał Jordan”. Jego powietrzna wysokość (któremu przy okazji gratulujemy kryzysu wieku średniego zaręczyn) nie raz kończył spotkania dzieląc się piłką z kolegami z drużyny, którzy ustawieni byli na lepszych pozycjach. Dla przykładu: Dirk podał w końcówce do Cartera bo sam nie miał co zrobić z piłką; w przypadku Duranta natomiast widać było, że miał to zaplanowane wcześniej. Choć jest to nad wyraz wymowne, nie powinno nas dziwić, jeżeli pamiętamy jak gorliwie KD bronił (i – niestety – nadal musi to robić) Westbrooka przed atakami opinii publicznej. Kevin nie zakończył tego meczu po lebronowsku, czyli zrzucając odpowiedzialność za ewentualną porażkę na innych. Wręcz przeciwnie, na 1,4 sekundy przed końcem spotkania, przy akompaniamencie finałowej syreny, trafił trójkę na miarę zwycięstwa nad – nie byle jakim przecież – rywalem. Aha, statystyki: 30 punktów (10/16 z gry z czego 3/5 za trzy), 11 zbiórek, 6 asyst i 2 bloki. Nuff said.

Kalecznik Nocy

Anthony Morrow, ocena -4/-5

Na drugim biegunie koszykarskiego świata jest gówniany zawodnik z gównianej drużyny. Jest coś na rzeczy, jeśli jedyny kozak w swojej drużynie dissuje resztę. W wywiadzie dla New York Timesa Deron Williams przyznał, iż żadnym sekretem nie jest, że potrzebują zawodników wysokiego poziomu, bo aktualnie w Nets nie ma graczy pierwszopiątkowych. Jednym z takich łże-pierwszopiątkowców jest łże-rzucający łże-obrońca Anthony Morrow, który w meczu przeciwko łże-contenderowi z Orlando trafił 2 z 10 rzutów. Przestrzelił wszystkie 3 trójki, 2 razy zbierał, 1 asystował i 2 razy stracił piłkę. Nuff said, D-Will.

bjb


Ps.  Starożytni Grecy wyznawali ideał kalokagatii, my zaś – bogatsi o cały duchowy dorobek Europy – wprowadzamy katokaletię, kategorię opisującą najlepsze (katownictwo) i najgorsze (kalecznictwo) występy w świecie koszykarskich idei.

Daily KATOWNIK-O-METER: 28/12/2011

Katownik Nocy

Kevin Duran, ocena 3,5/5

Dzisiejsze wydanie Katowników poświęcone będzie w całości zespołowi Thunder. W spotkaniu z Grizzlies udało im się utrzymać serię zwycięstw, mimo że nie cała drużyna funkcjonowała poprawnie. Odpowiedzialnym za zwycięstwo w największej mierze (jak zwykle) był Kevin Durant, który w rozpoczętym sezonie depcze po statystycznych piętach LeBrona. W obliczu braku wsparcia drugiej strzelby, to ta pierwsza właśnie musiała walić mocniej. Podobnie wszystkie pozostałe działa, mniejszego już kalibru, grzmiały równo w tonie, nadawanym przez generała Durantulę. 32 punkty i 8 zbiórek to jak na niego żadna rewelacja. Ot, zwykła, codzienna katorga.

Anty-Katownik Nocy

Russell Westbrook, ocena -4,5/-5

W tej samej drużynie katorgę, choć w sensie negatywnym, zaprezentował Russell Westbrook. Jej pierwsze oznaki pojawiały się już w meczu z Timberwolves, gdy widowiskowe wsady przeplatał z karkołomnymi stratami i faulami w ataku (a łapał go na nie taki żółtodziób jak Rubio!). Wczoraj rozgrywający Oklahomy, co by nie mówić All-Star, nie trafił ani jednego z 13 oddanych rzutów z gry! Zanotował co prawda 6 asyst, ale miał za to 3 faule, tylko 3 zbiórki, 4 starty i 2 razy był blokowany. 4 punkty z linii rzutów wolnych to zdecydowanie nie to, czego spodziewać moglibyśmy się po Westbrooku, a co przecież takie tygrysy, jak my lubią najbardziej.

 

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 27/12/2011

Katownik Nocy

Norris Cole, ocena 2,5/5

Wielką gwiazdą Norris nie jest a od jego występu było kilka (statystycznie) lepszych, ale Krytyka (jedną ręką co prawda) podpisuje się pod hypem na tego zawodnika! W przedsezonowych zapowiedziach pan Cole chwalił się, że – mimo że nie posiada wyjątkowych umiejętności – robi wszystko trochę szybciej niż reszta. Cóż, co do tego drugiego pewnym być nie można, natomiast pierwsza charakterystyka jest zdecydowanie myląca. Norris Cole robi wrażenie gracza ułożonego, pewnego siebie, o kompletnym i solidnym arsenale umiejętności z obu końców boiska. Może faktycznie nie posiada jednej wyróżniającej go charakterystyki poza tym, że wszystko robi dobrze. Bliżej mu do bycia rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia niż Mario Chalmersowi. W końcówce meczu z Bostonem pociągnął swój zespół rzucając 14 z 20 zdobytych punktów w czwartej kwarcie. Z takim frontcourtem trudno się dziwić, że Carlos Arroyo zabrał swoje talenty do Stambułu.

Anty-Katownik Nocy

Mehmet Okur, ocena -3/-5

Skoro jesteśmy razem z Carlosem w Turcji, poznęcajmy się trochę nad jej synem. W druzgocącej porażce przeciwko Hawks Memo zabierał jak Brook Lopez i trafiał jak ja. W ciągu 20 minut chybił 5 z 6 rzutów, zebrał 2 piłki w obronie, miał asystę, 2 straty i 5 fauli, stylem przegranej nawiązując do wieloletniej tradycji Nets w byciu gównem. Nie tylko on z resztą, cała formacja podkoszowa jakby nie miała siły i chęci na boje o dechę. Kris Humphries (rozgrzeszony – ma większe zmartwienia) miał 11/6, Johan Petro 0/3 a Shelden Williams 7/4. Okur, jako łże-europejski center, powinien grać jak europejski center, a ani nie zbierał, ani nie rzucał z dystansu? Z czym do Unii?!

bjb

Daily KATOWNIK-O-METER: 26/12/2011

Katownik Nocy

Marcus Thornton, ocena 4,5/5

Każdy głupi mógłby wyróżnić Duranta za jego wczorajszy występ. Bardziej wybredni i wyrafinowani znawcy koszykarskiego rzemiosła chętniej zachwyciliby się postawą Ty’a Lawsona ze spotkania przeciwko mistrzom z Dallas. Jeszcze inni przecierali oczy ze zdumienia po debiucie Rubio przeciwko Oklahomie i to jego asysty okrzyknęliby szczytem katorgi. Sęk w tym, że KD przyzwyczaił nas do takiego poziomu, Timberwolves przegrali a statystyki Lawsona były jednak ciutkę słabsze od tego, co zaproponował nam Marcus Thornton. Ten babyface killer rzucił  skapcaniałym Lakersom 27 punktów (9 z 13 z gry, 4 na 7 za trzy i wszystkie 5 rzutów osobowych). Podobne zawody zagrał Tyreke Evans, ale to Marcus zamknął mecz. No i przyćmił drugą rzucającą gwiazdę drużyny, Jimmera Fredette, na którego właśnie rozpoczął się konkretny hype! Stay thursty my friends…

Anty-Katownik Nocy

Kevin Martin, ocena -5/-5

Jeżeli występ Jasona Richardsona z opening night był gówniany, to to, co zaprezentował nam wczoraj Kevin Martin ciężko nawet skategoryzować w fekalnej hierarchii bytów. 1 na 10 z gry, chybione wszystkie 6 prób za trzy, zero zbiórek i asysta. Może chłopak miał zły dzień? Może to wina złej rotacji mega doświadczonego na stołku komentatorskim trenerskim Kevina McHale’a? Może to kwestia obrony, na którą Stan Van Gundy stawia tak duży nacisk (choć apparently nikt go nie słucha)? Cóż, niech włodarze Rockets nie będą smutni. W piątek AZS Politechnika Warszawska kończy swój żywot, będą mogli w końcu ściągnąć Ponitkę.

bjb