Posts Tagged ‘ Carlos Boozer ’

Daily KATOWNIK-O-METER: 15/03/2011

Katownik nocy

Joe Johnson, ocena 3/5

Osiągnięcia Joe w tym sezonie (19 punktów, 5 asyst, 4 zbiórki i skuteczność z gry na poziomie 45 proc. z gry i 30 za trzy) nie rzucają na kolana. Johnson gra dużo gorzej niż w poprzednim sezonie, a Hawks wydają się skazani na odpadanie w pierwszej rundzie playoffów przez najbliższych kilka lat. Jak na pseudolidera przystało, co jakiś czas Johnsonowi zdarzają się jednak przebłyski takie jak ten ze zwycięskiego meczu przeciwko Milwuakee. Joe rzucił więcej punktów (36) niż grał minut (34,5), trafił też aż 13 z 19 rzutów, w tym 6 na 9 za trzy. Zebrał co prawda tylko 5 piłek i miał po 2 asysty i straty, ale że nie jest LeBronem, a jedynie zarabia więcej niż on (a także więcej niż np. Wade, Amar’e, Bosh, Boozer, Gasol czy Carmelo), to nie przesadzajmy z wymaganiami.

Anty-katownik nocy

Brandon Jennings, ocena -3,5/5

“Tylu fajnych chłopaków zmarnowało się przez kobiety” – czyżby Jan Himilsbach miał na myśli młodego rozgrywającego Bucks? Tego nikt nie wie, ale trudno nie odnieść wrażenia, że Jennings ma w tym roku myśli zajęte czymś zupełnie innym niż wydarzenia na boisku. Rzuca z marną skutecznością (38 proc. z gry, 34 za trzy), ma mniej asyst niż w poprzednim sezonie, a w pozostałych aspektach gry nie uczynił nawet najmniejszego postępu w porównaniu z debiutanckim sezonem (średnią punktów ma IDENTYCZNĄ jak wtedy  – 15,5). Poprzednia noc Jenningsa musiała być jednak wyjątkowo upojna, bo w meczu z Atlantą trafił tylko jeden z ośmiu rzutów z gry i miał tyle strat, co asyst (po 2). Idolem Jenningsa jest Lil Wayne, który nagrał kiedyś kawałek o Kobe Bryancie. Young Buck na piosenkę o sobie będzie musiał chyba jeszcze trochę poczekać. A może wcale nie?

TPB.

Daily KATOWNIK-O-METER: 6/03/2011

Katownik nocy

Russell Westbrook, ocena 3,5/5

Pytanie o największego katownika w Oklahomie jest coraz bardziej na miejscu. Niby to Kevin Durant był liderem reprezentacji US and A na Mistrzostwach Świata, niby to on jest pierwszym strzelcem ligi i jej młodą, grzeczną twarzą, ale Russel Westbrook pokazuje w tym sezonie, że jest tak samo ważny dla przyszłości Thunder, jak jego bardziej znany kolega. Widać to doskonale na przykładzie dzisiejszego meczu przeciwko Marcinowi Gortatowi Phoenix Suns. Westbrook z 32 punktami był najlepszym strzelcem nie tylko w swojej drużynie, ale w całym spotkaniu, miał też tylko o 3 asysty mniej niż Steve Nash (11 do 14), trafił połowę swoich rzutów i miał 5 zbiórek. Wysoką notę obniża trochę 5 strat, ale nadrobił to zabraniem piłki Nashowi w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry, a także perfekcyjnym wykonywaniem rzutów wolnych w najważniejszych momentach gry.

Honorable mention:

Andre Iguodala. Skrzydłowy Philadephii zaliczył drugie triple-double z rzędu, niestety, tak jak w przypadku LeBrona w Meczu Gwiazd, jego wyczyn zbiegł się w czasie z jeszcze lepszym występem innego zawodnika. Do trzech razy sztuka?

Anty-katownik nocy

Erick Dampier, ocena -4/-5

 

Dlaczego Heat nie zdobędą mistrzostwa? Bo LeBron i Wade już zaczynają marudzić jeden na drugiego, a playoffy dopeiro za miesiąc Bo ze wszystkich faworytów do tytułu są najsłabsi pod koszem, a różnica między nimi, a resztą stawki jest ogromna jak łydki Raya Allena. Trener Spoelstra próbował już różnych ustawień, w pierwszej piątce grali Joel Anthony, Zydrunas Ilgauskas, a teraz Dampier. Efekt za każdym razem był marny, a występ Dampa przeciwko Chicago może sprawić, że do rotacji wróci Anthony, a nawet Juwan Howard. Dampier był bowiem ogrywany niemiłosiernie zarówno  przez Carlosa Boozera, jak i Joakima Noah. Sam nie oddał nawet jednego(!!!) rzutu, zebrał tylko cztery razy i miał dwa bloki, a to wszystko w niemal 23 minuty. Wiadomo, że rolą centra w taktyce Heat nie jest zdobywanie punktów, ale nie oddając żadnych rzutów nie daje się rywalom nawet szansy na sfaulowanie. A już zbierać trzeba, zwłaszcza gdy “silny” skrzydłowy, Chris Bosh, ma tylko pięć zbiórek w 42 minuty. Nawet Antyzbieracz Amar’e Stoudamire zdołał dziś zebrać aż siedem razy.

TPB.

Oszukali nas (i Kevina Love)!

Składy, które do Meczu Gwiazd powołali trenerzy NBA, wołają o pomstę do nieba. Zachowali się bardzo nie w porządku, pozbawili nas nadziei na jeden z najlepszych meczów gwiazd w ostatnich latach. Przyznaję, że w tym roku wybór był bardzo trudny, a każda decyzja wywołałaby wiele kontrowersji. Nie zwalnia to jednak nikogo z myślenia. Zaznaczyć należy, że obecność kilku zawodników nie podlega chyba dla nikogo dyskusji. Paul Pierce jest liderem Bostonu, który ma najlepszy bilans na wschodzie, Rondo ma absurdalne statystyki asyst i dowodzi Celtami w ataku i obronie, Al Horfrod jest w tej chwili najlepszym z oszukanych centrów na wschodzie, a Atlanta gra w miarę dobrze. Przymknąć oko można też na Kevina Garnetta, bez którego Boston nie grałby na obecnym poziomie, oraz Raya Allena, który zazwyczaj tylko cudem dostawał się do Meczu Gwiazd, ale w tym sezonie ma najlepsze statystyki w rzutach za trzy w karierze, więc niech ma łatwo. Wybór Chrisa Bosha jest natomiast małym skandalem, a Joe Johnsona ZAMIAST FELTONA to już hańba! Bosh gra nieźle, statystyki ma średnie, ale dobrze gra w obronie i Miami ma niezły bilans-myśleli pewnie trenerzy. Ale! Carlos Boozer ma statystki jeszcze lepsze, Chicago bilans identyczny, więc rodzi się pytanie, – dlaczego?!?! Jeśli brać pod uwagę bilanse, to Miami (34-14) i Chicago (34-14 as well) powinny dostać po dwa miejsca. A jeśli statystyki to Boozer (19,8 punktów, 10 zbiórek na mecz) niszczy Chrisa (18,5 i 8 ) tym bardziej. A już wybór Joe Johnsona z Atlanty (20 pkt, 5 asyst, 4 zbióry) zamiast Raymonda Feltona ( 17, 9, 4) oburza. Ok., Joe rzuca nieco więcej, ale od tego on jest, od tego jest on, od tego jest. Od superstrzelca z kontraktem na miliard dolarów można oczekiwać nieco więcej. Wiadomo, że Nowy Jork ma dużo gorszy bilans niż Atlanta, ale ustaliliśmy już, że nie o bilanse tu chodzi. Ale w takim razie o co?!?!

Jeszcze bardziej żenująca jest sytuacja na zachodzie – tu oszukanych jest więcej, kilku wybrańców budzi ogromne wątpliwości, a kryteria są równie zamglone, co lotnisko w Smoleńsku 10 kwietnia. Tu też kilka nazwisk nie budzi raczej kontrowersji – Westbrook gra efektownie i efektywnie (22,8,5), Dirk jest jeszcze efektywniejszy, choć mniej rzuca się w oczy, kogoś z San Antonio trzeba było wziąć, a Ginobili gra najlepiej w karierze, więc spoko. Yao musiał być zastąpiony przez centra, a jedynym (poza Marcinem oczywiście) centrem na zachodzie jest Pau Gasol, nawet jeśli jest silnym skrzydłowym. Drużyny tych panów są w czołówce konferencji, więc no hard feelings. Niestety, im dalej w las, tym gorzej śmierdzi. Gdyby trenerzy kierowali się wynikami drużyn, to co w tym towarzystwie robiłby Blake Griffin? A jeśli statystykami indywidualnymi to where is the Love? Obecność Tima Duncana jest w obydwu przypadkach zastanawiająca, bo statystyki ma średnie, a za bilans bardziej by się „należało” Tony’emu Parkerowi. Obecność Blake’a Griffina jest jak najbardziej zasłużona, bo jak słusznie zauważają co rozsądniejsi znawcy tematu, jest to wybór do MECZU GWIAZD a nie pierwszych piątek ligi po sezonie. Natomiast brak docenienia Kevina Love i jego statystyk, jakich liga nie widziała od czasów Mojżesza (Mosesa Malone), wystawia nie najlepsze świadectwo autorom tych powołań. Oszukali nas!

TPB.